15 lipca 2013

Bez zegarka


W pokoju dziecięcym właściwie niepotrzebne są zegary. W poczekali - owszem, przydają się.

Dzieciństwo odmierza zupełnie inny rytm, który nie zna minut i godzin. Jest to rytm naturalnych potrzeb – pośród których prym wiedzie pełne zachwytu pragnienie zatrzymania się nad cudownością świata, który jest przecież taki ciekawy w każdym swoim szczególe...

Jednym z przywilejów rodzicielstwa jest zaszczyt współuczestniczenia w odkrywaniu tych codziennych cudów. Możliwość dostrajania się do dziecięcego tempa – tak odmiennego od pędu, w którym żyją ludzie dorośli.

A wszystko rozpoczyna się jeszcze przed aktem narodzin. Kobieta w zaawansowanej ciąży, nie jest w stanie wykonywać wielu czynności tak szybko, jak mogła robić to wcześniej. Musi zwolnić krok i poruszać się w tempie, na jakie pozwala coraz większy ciężar brzucha, w którym rozwija się dziecko.

Potem często trzeba będzie czekać:
  • aż dziecko zdąży zjeść obiad,
  • aż się zdoła wysłowić,
  • aż ubierze się samodzielnie,
  • aż umyje zęby,
  • aż wyjdzie swoim tempem po schodach,
  • aż zawiąże sznurówki,
  • aż się wyzłości i uspokoi...

Mnóstwo czekania, które dla rodzica może być trudne, ale odpowiednio przeżyte – staje się błogosławione.

To w nim może się doskonalić cnota cierpliwości.


Tak, aby można było w końcu powiedzieć: 
„zamiast patrzeć na czas, 
daję sobie czas, aby patrzeć” 
(Diane Loomaus) …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz