9 kwietnia 2014

Listy

 

Dlaczego w pewnym momencie swojego życia zrezygnowałam z pisania listów i pięknych kartek? Stwierdziłam, że nie mam na to czasu. Uznałam, że mogę troszczyć się o relację z mieszkającymi daleko znajomymi w inny sposób. Doszłam do wniosku, że tyle z tymi listami zachodu - trzeba iść na pocztę, kupić kopertę i znaczek, a przecież niby to samo można przekazać za pomocą paru kliknięć w klawiaturę telefonu czy komputera.

zdjęcie ze strony www.lawendowaaleja.blogspot.com
Dlaczego zdecydowałam się jednak wrócić do pisania listów i znieść ze strychu cały mój epistolarny przybornik? 

Piękny papier listowy, kolorowe papeterie, koperty przeróżnego kształtu... Pudełko pełne urokliwych pocztówek i okazjonalnych kartek... Notesik skrywający nazwy ulic, na których mieszczą się domy moich adresatów... Zestaw do kaligrafii... Skrzyneczka na otrzymaną korespondencję... Nożyk do rozcinania papieru... 

Odręczne pisanie listów dodaje mojemu życiu smaku. Ma to niepowtarzalny urok. Ożywia wymianę myśli i uczuć z tymi, którzy są mi bliscy. Wzbogaca ich i moje życie o piękne, unikalne artefakty. Długi list czy kilka słów na pocztówce to sposób obdarowania drugiego człowieka częścią siebie. Namacalne (bo przecież rzeczywiście cielesne) ofiarowanie mu wycinka swojego czasu, bliskości i obecności, która wyraża się charakterem pisma. To, co innego, czytać druk z ekranu komputera, a co innego, obcować z kształtem liter zapisanych ręką przyjaciela na papierze, który został wybrany specjalnie z myślą o mnie. Zresztą, kiedy piszę list, inaczej układają się słowa, uspokajają się moje myśli, rytmiczniej bije moje serce, odnajduję jakąś ważną, zagubioną w codziennej bieganinie, część siebie. Każdy list - napisany czy otrzymany - to dla mnie święto. Materialność listu kontaktuje mnie z czymś, co przekracza porządek doczesny.

***

Mój ukochany strych - przestrzeń wspomnień i marzeń zarazem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz