11 czerwca 2014

Zrobiłam doktorat!

 

Końcem maja obroniłam doktorat o twórczości eseistycznej Joanny Pollakówny, polskiej poetki i historyka sztuki. Czuję wielką radość, satysfakcję i ulgę.

fot. Krzysztof Wieczerzak ©

Nie pisałabym o tym, gdyby nie znaczące oddziaływania - czasem nawet spięcia - jakie występowały pomiędzy tym doktoratowym kawałkiem mojego życia a prowadzonym blogiem. Były to napięcia twórcze, dynamizujące moją codzienną aktywność, ale i bolesne. Tym bardziej, że dodatkowo główną funkcją mojego życia jest macierzyństwo.

Kiedy zakładałam tego bloga wiedziałam już, że działalność naukowa nie jest moim ostatecznym pomysłem na życie. W pewnym momencie uświadomiłam sobie wyraźniej, co mną kierowało, gdy zdecydowałam się na studia doktoranckie. Dotarło też do mnie, czym tak naprawdę chciałabym się w życiu zająć.

Podjęłam decyzję, by jednak skończyć doktorat, bo chciałam pozostać wierną sobie. Żal mi było włożonego wysiłku i nie potrafiłam tak po prostu rzucić tego w połowie drogi. Pisałam kiedyś o tym tutaj.

Nieraz targały mną emocje. Miałam ochotę zanurzyć się w tak porywające i przyjemne - a przecież też pochłaniające wiele czasu - zajęcia, jak: blogowanie, rozwijanie wizji przyszłego Ośrodka Rozwoju Osobistego, przygotowywanie  kreatywnych warsztatów. 

Teraz z perspektywy osiągniętego już celu, mam poczucia spełnienia. To był bardzo intensywny, rozwijający i integrujący mnie wewnętrznie czas. 

Balansując gdzieś pomiędzy nie odkładaniem siebie na później a cierpliwym odraczaniem ważnych, a mniej pilnych pomysłów, stałam się doktorem nauk humanistycznych w dziedzinie literaturoznawstwa

Wiem, że nie wyrzeknę się swoich intelektualnych ciągot. Humanistyczna aura na pewno stanie się w moim Ośrodku odczuwalna. Zresztą doktorat był nie tylko rozwijaniem naukowych pasji, ale przede wszystkim szkołą charakteru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz