1 grudnia 2013

Dobra relacja

 

Ponieważ ostatnio w internecie więcej biorę, niż daję, to pomyślałam, że przynajmniej wstawię do spiżarni półkę z blogami. Dobrymi jak miód.



Ten odkryłam całkiem niedawno. Jego autorka, Małgorzata Musiał, jest mamą trójki dzieci i pedagogiem. Prowadzi warsztaty dla rodziców. Jest propagatorką idei Rodzicielstwa Bliskości.

Podziwiam w jej blogu prostotę języka, jakim mówi o swoim codziennym doświadczeniu bycia rodzicem. Każdy wpis Małgosi ma postać profesjonalnie napisanego felietonu. Choć nie znam jej osobiście, tak właśnie po przeczytaniu kilku jej postów chcę ją nazywać. Małgosia. Wyobrażam sobie, że jest bardzo ciepłą i serdeczną osobą. Wiele jej spostrzeżeń pomaga mi na co dzień żyć i opiekować się moimi dziećmi. Dodatkowo lubię estetyczny minimalizm jej bloga, który nawet od strony wizualnej działa na mnie kojąco i uspokajająco. Polecam!  

30 listopada 2013

Budowlany zastój

 

Już niedługo rok upłynie od czasu, gdy ten blog istnieje w sieci, a tu częstotliwość pojawiania się nowych wpisów spadła, próby docierania do nowych czytelników żadne, w związku z czym mała liczba odwiedzających jak narazie...

Piszę to z lekkim uśmiechem na twarzy. Ze spokojem. I odrobiną smutku także.

No, ale tak to już w życiu bywa.

To nieprawda, że można mieć w życiu wszystko i od razu.

Uczę się tego od dawna.

Intensywne macierzyństwo, przeprowadzka, dopinanie pracy naukowej na ostatni guzik sprawiły, że bywam tu rzadziej. Co nie znaczy - mniej chętnie.

Ot, budowlany zastój... I do tego jeszcze DoM-owy Ogród od wiosny leży odłogiem... Choć odłogi też bywają ładne ;)

Ale jednak ten blog jest. Istnieje. Powoli rozwija się. 

Jest jak młode drzewo w cieniu starych...

Wszystko, co robię teraz w związku z marzeniem o Ośrodku Rozwoju Osobistego jest jak trwanie ziarna pod ziemią. W ukryciu. Niby nie widać nic. A jednak ono tam jest. Wykiełkuje, wyrośnie, zakwitnie i zaowocuje. Co do tego nie mam wątpliwości!

Piszę to z uśmiechem na twarzy!

10 listopada 2013

Klarowanie wina

 

Wino jest tym, co w naszym życiu dobre, ważne, wartościowe - co dodaje temu życiu smaku. Ja tak patrzę na wszystko, co związane z wewnętrznym rozwojem.


zdjęcie pochodzi ze strony www.dobra-rada.pl


Żeby powstało wino - potrzeba owoców, a żeby były owoce - potrzeba drzew albo krzaczków. Idąc tym tropem i próbując dotrzeć do źródła, uświadomimy sobie, że proces powstawania wina jest bardzo długi i skomplikowany. Można włączyć w niego: sadzenie drzewa, pozwalanie na to, by zadziałały na nie czynniki tak niezależne od nas, jak słońce i woda, wreszcie - przycinanie gałązek

Bolesne, ale konieczne...

Jednak na tym nie koniec. Wino musi się wyklarować.

Klarowanie wina nie jest bynajmniej zabiegiem czysto kosmetycznym, służącym wyłącznie poprawie jego aparycji. Pozbycie się zawiesin i osadów ma bowiem także inny, z winiarskiego punktu widzenia bardziej nawet istotny cel – stabilizację fizykochemiczną i mikrobiologiczną, tak aby po rozlaniu wina do butelek nie zdarzyły się w nim już żadne przykre niespodzianki.

Rozwijając swoje wnętrze też musimy przejść ten sam proces. Jeśli już dopracujemy się w pocie czoła, jakiejś wizji czegoś, gdy już odkryjemy, co jest naszym dobrem, potrzeba jeszcze czasu, by doszło do ostatecznego wyklarowania, tzn. oczyszczenia, rozjaśnienia, przejrzystości...

W tradycyjnej technologii winiarskiej wino po drugim przelaniu pozostawia się w spokoju, żeby samoczynnie wytrąciła się kolejna porcja osadu i po jakimś czasie – zwykle po paru miesiącach – przelewa się je po raz trzeci. Podczas dalszego dojrzewania w zbiorniku lub w beczce wino co kilka miesięcy przechodzi taki zabieg, aż przestanie wytrącać osad i uzyska całkowitą stabilność

To, co czasem nowe, zapierające dech w piersiach, napawające dumą i entuzjazmem, musi zwyczajnie potrwać w czasie, byśmy mogli przyjąć to jako pewną nową normę bycia...

Taki naturalny proces klarowania i stabilizacji wina przez kilkukrotną sedymentację i kolejne zlewanie znad osadu jest wciąż stosowany przez niektórych winiarzy-tradycjonalistów. Uzyskanie tym sposobem całkowicie stabilnego wina wymaga jednak co najmniej roku pracy, a może trwać nawet kilka lat. W środkowej Europie, zanim powszechniej zaczęto stosować filtrację zwyczaj nakazywał zlewać wino znad osadu trzy razy w pierwszym roku po fermentacji, dwa razy w drugim i raz w trzecim – i dopiero potem można je było rozlać do butelek.

(cytaty dotyczące klarowania wina zaczerpnęłam z artykułu Wojciecha Bosaka, www.winologia.pl)


20 października 2013

Kim chciałbyś zostać?

 

To pytanie zadaje się najczęściej dzieciom w wieku przedszkolnym, pozwalając im puścić wodze fantazji i dać się ponieść marzeniom o przyszłej ukochanej pracy.

Później - w wieku szkolnym, zwłaszcza zaś nastoletnim - zapytanie to nabiera nowych odcieni: powagi i troski. Jaką drogę zawodową zamierzasz wybrać? Czy nadajesz się do takiej pracy? Czy masz  wystarczająco dużo wiedzy i umiejętności, by zacząć uczyć się wybranego fachu? Czy zajęcie to będzie dla Ciebie opłacalne i przyniesie przyzwoity dochód? Gdzieś w tym wszystkim pomija się często kwestię marzeń, pasji, talentu i predyspozycji.

W wieku dorosłym, gdy zawsze już kimś się jest, często brakuje nam czasu i motywacji, aby zadawać sobie takie pytanie. Tyle wysiłku poświęciliśmy na zdobycie odpowiedniego wykształcenia oraz znalezienie tzw. pracy w zawodzie, że boimy się chyba stanąć w pewien sposób w punkcie wyjścia. To pytanie naraża nas bowiem na skonfrontowanie naszych wyobrażeń o wybranym zawodzie z rzeczywistością, a to często bywa trudne. Wolimy więc odpowiadać na pytanie o faktyczny stan: "Kim jestem?", a nie o możliwość ewentualnej zmiany.

Tymczasem, to widniejące w tytule posta pytanie zdaje się być nader inspirujące, uwalniające, pozwalające na nowo skontaktować się z własnym sercem i ocenić, w jakim miejscu jesteśmy i do jakiego chcielibyśmy zmierzać. Daje możlwość wzięcia udziału w przygodzie aktywnego określania swojej tożsamości, dzięki czemu życie ma szansę stać się naprawdę ciekawe.

A zatem:
Kim Ty chciałbyś zostać w przyszłości?

18 października 2013

Przyjąć nieidealne


W zaniedbanej i zakurzonej nieco blibliotece proponuję przycupnąć dzisiaj w przytulnym kąciku zwanym czytelnią.

A tutaj krótka "notatka prasowa", która mocno przemówiła w ostatnich miesiącach do mojego serca. Fragment pochodzi z artykułu zatytułowanego "Wiara, czyli życie bez pogańskiej obawy", który napisał ojciec Paweł Porwit OCD ("Głos Karmelu" 2013/4).

(...) potrzeba wielkiej odwagi, aby przyjąć to, co nieidealne. Wedle naszych wyobrażeń spełnienie obietnicy wiąże się z czymś idealnym i atrakcyjnym. Przyjęcie więc tego, co tak mało atrakcyjne w naszym życiu, wymaga odwagi i twórczości. Jak rozpoznać w nieciekawych i niepozornych szczegółach prawdziwą obietnicę? Ile potrzeba  wiary, aby żyć obietnicą, nawet wtedy, gdy bardziej oczywiste wydaje się jej niespełnienie? (...)

Chodzi o to, aby być gotowym do przyjęcia wydarzeń, które zaprzeczają osobistej wizji szczęścia bez przekonania, że jest to zło konieczne. Wierzący to ten, kto potrafi przyjąć niepożądane fakty w sposob hojny, serdeczny i wspamiałomyślny, nie dając im odczuć, że są niechcianym gościem. Nie chodzi o zwyczajną akceptację tego, co i tak jest nieuniknione. Chodzi o to, żeby wyjść temu naprzeciw, przyjąc postawę czynną i odpowiedzialną również wobec zła, które mnie spotyka i które mogłoby mnie zniszczyć. Wierzący jest odważny nie tylko poprzez gotowość do życia obietnicą. Jest także inteligentny w jej rozwiązywaniu i w ropoznawaniu drogi jej realizacji. Jako, że obietnica jest zawsze niewyczerpana i ciągle odsłania się na nowo, życie człowieka wierzącego stawia go w całkowitej i nieustannej zależności. Odpowiedzią na obietnicę może być jedynie wiara przeżywana jako aktywne oczekiwanie, czyli uczenie się rzeczywistości. Wiara, o której możemy powiedzieć, że jest potrzebowaniem i pragnieniem. Jest nieustanną zgodą na zależność i na bycie zaskakiwanym. Dlatego też życie człowieka wierzącego jest ciekawsze. (...)

Wiara oznacza przyjmowanie również tego, czego się boję i co odrzucam. Wiara to przyjmowanie życia bez pogańskiej obawy, że coś utracę. (...)

Wiara jest odwagą przyjmowania tego, co nieidalne. Ziemia obiecana nie jest tym, co idealne, ale tym, czego najbardziej potrzebujesz. Ziemia obiecana jest prawdą, która mówi: Bóg jest wierny. (...)
 

15 października 2013

Perły



Cóż... Strych to chyba nie jest najlepsze miejsce na przechowywanie pereł. Choć nie ulega wątpliwości, że to skarb, który mocno przemawia do mojego wnętrza i zasługuje na tak klimatyczne i kameralne miejsce...

Perła na muszli perłopława
zdjęcie ze strony Wikipedii

Garderoba? Owszem - jako element biżuterii. Czyste, lśniące i gładkie. Synonim elegancji, szyku i piękna... To powiązanie jest jednak zbyt powierzchowne, zbyt oczywiste...

W salonie... Koniecznie!!! Na jednym z obrazów Mistrza Vermeera. Spotęgowanie piękna... 

Vermeer, Ważąca perły

Kocham perły. Dlatego postanowiłam rozsypać je po różnych pomieszczeniach DoM-u. W każdym z nich może znaleźć się dla nich jakiś tajemniczy zakamarek

Najbardziej jednak bliskie są mi w poczekalni. Kiedy myślę o tym, jak powstaje perła, łatwiej znosić mi wszystkie codzienne udręki i bóle. Ten klejnot jest dla mnie znakiem wartości zdobytej dzięki cierpliwemu - pełnemu boleści nieraz - oczekiwaniu.

Perły są wytworem małży – perłopławów
zdjęcie ze strony Wikipedii


To Daniel Ange napisał niegdyś pięknie, że perła jest łzą zranionej muszli.

Gustaw Herling-Grudziński zaś ujął to tak:

Perła rośnie i dojrzewa latami w muszli wokół jądra wielkości ziarenka piasku, w tempie, które wolno nazwać czasem zatrzymanym.

I dalej w kontekście twórczości Mistrza z Delft:

Czas zatrzymany zaś (...) jest duchem malarstwa Vermeera. Chciałbym wierzyć, że Vermeer "rozsypał" w swoich obrazach tyle pereł, aby uzmysłowić - może tylko sobie? może także innym? - jak powstawały w oku i w wyobraźni artysty. Każdy jego obraz jest perłą.

22 września 2013

Dzieci są ważne

 

W mojej spiżarni na półce o nazwie Rodzicielstwo Bliskości umieszczam linka do bardzo mądrej strony na temat opieki i wychowywania dzieci.


Za najlepszy opis owego portalu niech posłużą słowa zaczerpnięte z niego samego.

To pierwszy polski serwis internetowy poświęcony w całości idei naturalnej opieki i pielęgnacji dziecka. Kluczowe dla jego autorów słowa to:  

DZIECKO – MIŁOŚĆ – NATURA. 

Dziecko, ponieważ ono jest dla nich najważniejsze i zrobią wszystko, aby było szczęśliwe i zdrowe. 

Miłość, ponieważ ona jest decydująca, szczególnie w relacji z dzieckiem. 

Natura, ponieważ dzięki niej wiemy więcej i więcej możemy dać naszym dzieciom.

Wiele z opublikowanej treści ma charakter kontrowersyjny. Idee autorów portalu nie są po myśli koncernów, urzędów, a także – niestety – większości lekarzy. Mimo wszystko, radykalnie stają oni po stronie dobra dziecka, czasem kosztem dobra instytucji.

2 września 2013

Intymność

 

fot. Krzysztof Wieczerzak ©

Są w życiu sprawy, które powinny odbywać się za zamkniętymi drzwiami

Ściągnięcie zasłony, uchylenie rąbka tajemnicy zarezerwowane tylko dla najbliższych.

A przede wszystkim strefa dostępna tylko dla mnie

Warto wiedzieć, co się w niej mieści. Pielęgnować ją i strzec jak źrenicy oka.

I niech tak zostanie.
Niech nie wszytko zostanie dopowiedziane.

28 sierpnia 2013

Odprężająca myśl

  

Brać życie, jakie jest... 
Ileż w tym wolności, akceptacji, przestrzeni!

 

Painting The Road - Artist Aldona Kałat
obraz Aldony Kałat pt. "Droga"


27 sierpnia 2013

Czuć się

 

Zastanawia mnie ostatnio fenomen prostego i bardzo ważnego pytania: 

"Jak się czujesz?"

Czyż to nie wspaniałe, że poza tym, iż możemy coś 
* myśleć, 
* wyobrażać sobie, 
* doświadczać czegoś w działaniu, 
* poznawać zmysłowo, 
możemy także czuć!

I nie chodzi tylko o to, że czuje się coś w związku z czymś, ale że czuje się siebie.

To niezwykły komfort i przywilej, mieć w swoim otoczeniu kogoś, kto często i z zaintersowaniem zadaje nam to pytanie: "Jak się czujesz?"

Warto też zadawać je sobie samemu. Po to, by z sobą samym mieć głęboki kontakt.

Pytanie, jakie proponuję zadać sobie dzisiaj, bedzie tylko jedno:
Czy w ogóle czujesz się?

26 sierpnia 2013

Gajdy

 

Bardzo cennym źródłem inspiracji duchowej (i nie tylko) są dla mnie nagrania z sesji prowadzonych przez Monikę i Marcina Gajdów. 


Są oni małżeństwem, mają czworo dzieci i trudnią się działalnością psychoterapeutyczną i rekolekcyjną. Opracowali swoje własne podejście terapeutyczne zwane chrześcijańską terapią integralną (ChTI). Są także inicjatorami powstania Przyjaciół Miłości Miłosiernej

Polecam obie strony, przez które można dotrzeć do wielu wartościowych katechez i konferencji:




15 sierpnia 2013

Rodzić się do rodzicielstwa

 

"Wydaje się jednak również, że poszerzenie rodziny o trzeciego małego członka otwiera drzwi do wszelkich nierozwiązanych konfliktów z własnymi rodzicami. Być może dzieje się tak, ponieważ zaangażowanie w kwestie wychowawcze sprawia, że z nową siłą odżywają wspomnienia z własnego dzieciństwa. Jeśli uda się przepracować konflikty z własnymi rodzicami, z ich technikami wychowawczymi i z ich wyobrażeniami, ma to najczęściej pozytywny wpływ na nową rodzinę."

(z bardzo mądrej książki Evelin Kirkilionis pt. Więź daje siłę. Emocjonalne bezpieczeństwo na dobry początek)

14 sierpnia 2013

Zawiesić

wieszaki-Wieszak nr 55
zdjęcie zaczerpnięte ze strony www.pakamera.pl


Ładnie zawiesić ubranie.
Nie rzucać byle jak w kąt, ale z troską odłożyć je na później.

***

Są w życiu sprawy, które trzeba odłożyć na chwilę na bok.

Czasem po to, żeby zająć się czymś pilniejszym....
Czasem po to, żeby się zdystansować...

To, co ważne i ciągle potrzebne - jeżeli trzeba - odkładać z uwagą i szacunkiem, jakby to była część nas samych.

Wtedy te różne sprawy w zawieszeniu zyskają należyte i godne miejsce. Odłożenie ich na bok wcale nie umniejszy ich wartości.

21 lipca 2013

Właściwa miara


Ubranie skrojone na miarę, to takie, w którym nie jest mi ani za luźno, ani za ciasno. Ani nie przylega za bardzo, ani nie odstaje.

Czuję się w nim dobrze, bo jest do mnie dopasowane. To nie ja muszę dopasować się do niego!

Jest moje i dobrze się w nim czuję, bo w pełni akceptuję mój rozmiar.

***

Właściwa miara to ani za dużo, ani za mało.
To coś, co ani NIE OGRANICZA, ani NIE PRZEKRACZA moich możliwości.

17 lipca 2013

Wyposażyć wnętrze


Budowa rozrasta się. Tak wiele tych pomieszczeń i tyle nagle przestrzeni, że doprawdy nie sposób na razie pobyć w jednej części DoM-u dłużej, bo trzeba zagospodarowywać sukcesywnie kolejne obszary.

Gdyby skupić się tylko na kuchni, nie byłoby biblioteki. Gdyby pisać tylko do pracowni, salon pozostałby pusty...

Co tu zrobić, by gmach DoM-u rósł w miarę równomiernie i odpowiadał potrzebom DoM-owników?

Mam nadzieję, że to zrozumiałe, że nie sposób od razu w pełni wyposażyć każde wnętrze.

Tak jak praca wewnętrzna nad sobą... 
To wymaga czasu, uwagi i ma swoją cenę... 
Ale opłaca się! 

I zawsze jest coś do zrobienia.

16 lipca 2013

Zasypianie


Niektórzy rodzice złoszczą się, że ich dzieci nie potrafią samodzielnie zasypiać i że układanie ich wieczorem do łóżka zajmuje im tyle cennego czasu.

Można jednak spojrzeć na te sprawę z innej perspektywy.

A gdyby tak wykorzystać przedłużający się czas usypiania na swój własny wypoczynek, kiedy można na koniec dnia ułożyć się wygodnie obok dziecka w łóżku, przeczytać jakąś fascynującą opowieść albo samemu wymyślić jeszcze lepszą, posłuchać kojącej melodii, zatrzymać się i odkryć uroki kończącego się właśnie dnia...

Wtulić się w przedłużające się i błogosławione minuty ciszy, kiedy wokoło ciemnieje świat...

Cieszyć się chwilami bliskości – kiedy pęd codziennych spraw ustaje...

15 lipca 2013

Bez zegarka


W pokoju dziecięcym właściwie niepotrzebne są zegary. W poczekali - owszem, przydają się.

Dzieciństwo odmierza zupełnie inny rytm, który nie zna minut i godzin. Jest to rytm naturalnych potrzeb – pośród których prym wiedzie pełne zachwytu pragnienie zatrzymania się nad cudownością świata, który jest przecież taki ciekawy w każdym swoim szczególe...

Jednym z przywilejów rodzicielstwa jest zaszczyt współuczestniczenia w odkrywaniu tych codziennych cudów. Możliwość dostrajania się do dziecięcego tempa – tak odmiennego od pędu, w którym żyją ludzie dorośli.

A wszystko rozpoczyna się jeszcze przed aktem narodzin. Kobieta w zaawansowanej ciąży, nie jest w stanie wykonywać wielu czynności tak szybko, jak mogła robić to wcześniej. Musi zwolnić krok i poruszać się w tempie, na jakie pozwala coraz większy ciężar brzucha, w którym rozwija się dziecko.

Potem często trzeba będzie czekać:
  • aż dziecko zdąży zjeść obiad,
  • aż się zdoła wysłowić,
  • aż ubierze się samodzielnie,
  • aż umyje zęby,
  • aż wyjdzie swoim tempem po schodach,
  • aż zawiąże sznurówki,
  • aż się wyzłości i uspokoi...

Mnóstwo czekania, które dla rodzica może być trudne, ale odpowiednio przeżyte – staje się błogosławione.

To w nim może się doskonalić cnota cierpliwości.


Tak, aby można było w końcu powiedzieć: 
„zamiast patrzeć na czas, 
daję sobie czas, aby patrzeć” 
(Diane Loomaus) …

14 lipca 2013

Z małych cegiełek


Wyobrażam sobie tego bloga jako wielką budowlę, której nie widać końca. Tyle jeszcze chciałabym powiedzieć, a tu widać tylko mały zaczątek...

Bo nie sposób powiedzieć od razu wszystkiego. 
Bo budowanie wymaga czasu...

Każdego posta, którego udaje mi się napisać, traktuję jako małą cegiełkę. Z takich cegiełek powoli, ale wytrwale buduję DoM. 

13 lipca 2013

Milczenie


Pomilczeć.
Też czasem można.
Razem.

W szczelinach czasu
pomiędzy jednym postem a drugim
myślę intensywnie o tych,
którzy to czytają.

Milczenie też może wyrażać obecność...

5 czerwca 2013

Potrzeba bliskości

 

Zadziwiające! Ta potrzeba w tak wielkim stopniu kształtująca naszą emocjonalność, a jednocześnie tak bardzo związana ze sferą naszej cielesności!

 Z dotykiem, trzymaniem za rękę, łagodnym głaskaniem, przytulaniem... I szeptem - dzięki któremu można poczuć nawet oddech bliskiej osoby na twarzy...

Sypialnia jest idealnym miejscem do celebrowania bliskości. Przestrzenią, w której może być ona zaspokajana nawet przez sen. 

Dlatego pewnie dzieci uwielbiają spać z rodzicami. I warto im na to pozwolić, by mogły się zdrowo rozwijać.

27 maja 2013

Rodzicielstwo a wewnętrzne dziecko

 

Jednym z ważnych wątków, które podejmuje w swoich książkach Aneta Łastik, jest przekonanie, że aby być dobrym rodzicem dla swoich realnych dzieci, potrzeba uregulowania stosunków ze swoim wewnętrznym dzieckiem

W innym wypadku wewnętrzne dziecko rodziców okaże się zazdrosne o wymagania realnego dziecka, co rodzić może wiele konfliktów i frustracji.

19 maja 2013

To już tuż tuż

 

Długotrwałe oczekiwanie na coś upragninego to proces składający się z wielu faz. Początkowo, kiedy wyczekiwany efekt jest jeszcze odległy w czasie, nie zaprząta on aż tak bardzo naszej uwagi. Jest jeszcze wiele innych pilnych spraw, które go w pewien sposób zasłaniają. Jednak w miarę zbliżania się do kulminacyjnego momentu napięcie rośnie. Zewnętrzne czynniki jakby ustępują miejsca wewnętrznemu skupieniu. Nasze myśli z coraz większą częstotliwością krążą wokół celu oczekiwania. Narasta świadomość zbliżania się do wielkiego i ważnego przełomu, który w mniejszym bądź większym stopniu zmieni nasze życie. 

fot. Krzysztof Wieczerzak ©

Zastanawia mnie najbardziej ten ostatni etap. Kiedy ma się świadomość, że to właściwie już, ale jeszcze nie teraz.  

Czym wypełnić ten wyjątkowy czas? Jak go przeżywać?

Oczekiwanie oznacza przygotowywanie się, szykowanie się na coś. Jest to więc proces stawania się coraz bardziej gotowym na podjęcie czegoś nowego, nieznanego, wyjątkowego. Tę gotowość zdobywa się stopniowo, załatwiając wiele zewnętrznych spraw, ale kluczowe wydaje mi się jednak w tym procesie przygotowanie wnętrza. Dojrzewanie nas samych do przełomowego zdarzenia. 

To jest jak robienie wokół siebie miejsca. Wokół siebie, a może bardziej nawet - w sobie. Wtedy zewnętrzna krzątanina powoli milknie, ustaje nasze zabieganie. Coraz bardziej koncentrujemy się na tym, co ma przyjść, a jeszcze chwilowo nieobecne. 

Zatrzymujemy się w końcu... Żeby... Za moment... Otrzymać... I trzymać to, co upragnione...

Jakże nam w życiu potrzeba takich chwil wstrzymanego oddechu, napiętego nawet oczekiwania. Kiedy prawie już nie możemy wytrzymać

Kiedy uświadamiamy sobie, co naprawdę jest dla nas ważne.

Obyśmy umieli w porę wyciszyć zewnętrzną bieganinę i pozwolić sobie na ten etap tworzenia wewnętrznej przestrzeni na to, co nowe i wytęsknione.